Część pierwsza ''Wybuch'' Toni był przy wielkim kasynie Rodziny Leone , już miał wejść do środka , ale zadzwonił do niego ktoś. Toni wyjął swój biały telefon marki Mova i odebrał. - Toni , jedź szybko do mnie , na St.Mark. - Powiedział Salvatore Leone. - Mam sprawę do załatwienia z tobą. - OK , szefie... - Odpowiedział Toni chowając telefon do kieszeni.
Toni Cipriani złapał taksówkę , i pojechał do Sal'a. Przy wejściu do posiadłości Salvatora stali dwaj ochroniarze w czarnych garniturach.
- Imię? - Spytał jeden , większy od drugiego ochroniarz. - Cipriani. Toni Cipriani. - Szef na Ciebie czeka. Właź.
Ochroniarz otworzył bramę , rozsunęła się a Toni wszedł. Salvatore , czyli Sal miał posiadłość nad Plażą Portland. Przy drzwiach też stali dwaj ochroniarze , nie różnili się od tamtych tylko tym , że dali Toniemu wejść bez pytania.
W środku były 3 fotele , telewizor i stół. Toni ostatnio rzadko chodził do Sal'a , więc trudno było mu spostrzec jego gabinet. Spostrzegł w końcu jego gabinet i wszedł do niego. W środku było biurko i fotel. Sal patrzył co się dzieje za oknem , ale gdy usłyszał jak drzwi się otwierają to się odwrócił.
- Toni , mamy problem. - Powiedział Salvatore. -Yakuza ostatnio urosła w siłę , i zamierzają nas zaatakować. - Yakuza? Są od nas słabsi , mają mniej ludzi i mamy się ich bać?! - Odpowiedział Toni Cipriani - Tak było , ale nie można zapominać , że Yakuza jest bardzo silną organizacją przestępczą. Asuka trochę ich ''ulepszyła'' , odkąd Kenji nie żyje. Zatrudnili parę osób , i mają pełny arsenał broni. - Masz jakiś plan , Sal? - Zapytał Toni - Słuchaj : Wiemy , że zaatakują moją willę. Wybudowaliśmy ostatnio te ozdobne kwietniki , posłużą za schronienie. Będzie tam policja , helikoptery - Strzelać będą w Yakuzę. Oni nie wiedzą , że my wiemy , że będą nas atakowali. Uzbroimy się i będzie dobrze. - Sal powiedział to , i usiadł na swoim fotelu. - Jest jeszcze jedna sprawa : Ich uzbrojenie. - Powiedział Toni krążąc po pokoju. - I tu mamy problem : Miniguny będą mieli na pewno. Nie mówię już o RPG , Miotaczach Ognia. - Już zgadłem : Mam jechać do Phila Casidiego i kupić nam broń , tak? - Spytał ironicznie Tony. - Czytasz mi w myślach , Toni. Kup parę Minigunów , M4 , AK47 a właściwie : Powiedz Philowi , żeby dał wszystko co mają. - OK , szefie... - Powiedział Toni i wyszedł z pokoju.
Później , wieczorem
Yakuza weszła do St.Marks. Mafia Leone już tam eliminowała przeciwników , lecz Yakuza przeważała. Kwestią czasu było wejście Yakuzy na teren posiadłości Salvatora , więc Rodzina Leone była już przygotowana.
- Toni , gotowy?! - Spytał członek Rodziny Leone - Tak...EJ!PATRZCIE! Yakuza jest przy bramie! - Krzyknął Toni - Cholera , strzelać! - Krzyknął Sal Strzelanina trwała 2 godziny , Rodziny Leone prawie już tam nie było - Wszyscy umarli. Toni jednak stał , i strzelał do Yakuzy. Obok niego był Salvatore Leone , wychylał się i strzelał zza zielonych kiedyś kwietników. Usłyszeli pikanie. Po chwili Toni i Sal zobaczyli wybuch.
Toni obudził się za jakąś godzinę. Wokół niego były kawałki kwietników i dziury po wybuchowe. Zobaczył , że żadna jego broń nie strzela. ''Cholera...'' - Pomyślał Wyciągnął nóż , i wstał. Nikt nie żył został On i Yakuza. Poszedł dalej , zobaczył człowieka Yakuzy i go zabił. Wziął jego Micro SMG. Wszedł na schody i zobaczył dwóch członków Yakuzy. Już miał strzelać , ale zobaczył coś dziwnego. Obaj kucali odwróceni od niego. Jeden w końcu się odwrócił i krzyknął. - Szybciej! Po chwili ten drugi coś nacisnął , wstali i...zeskoczyli! Toni nie zastanawiając się podszedł do tego , przy czym byli przeciwnicy. Zobaczył tam cyfrę 2. - O cholera!!! - Krzyknął , poszedł do murku i tak samo jak samobójcy skoczył... Obudził się , nad nim był kolega z Rodziny Leone - Vini.
|